Translate / Tłumacz

wtorek, 25 marca 2014

Szycie... i pewne rozważania

Witam

    Jakiś dzisiaj taki dzień, że nic tylko zrobić pyszną herbatkę, siadać do "kompa" i oddać się miłemu zajęciu jakim jest zaglądnięcie na bloga.
    Za to wczoraj miałam dzień pracowity. Podwinęłam chyba tuzin spodni dla męża i uszyłam jeszcze coś. Ale od początku.
    W którymś tam poście pokazywałam haft który kupiłam w ciuchlandzie. Haft przedstawiał ptaszka i kwiaty na granatowym tle. Poprosiłam o pomysły co z niego zrobić. Były obrazki, poduchy w całości, dzielone. Już skłaniałam się do poduch, bo podobał mi się ten pomysł. Ale wiadomo, rzeczy z ciuchów trzeba najpierw wyprać, no i okazało się, że materiał fantastycznie farbuje. Podszewka, która była biała zrobiła się sino niebieska. Więc mój pomysł na poduszkę, gdzie podkład miał być jasny, niestety legł w gruzach. Jakoś pomysł odleciał a nowy się nie zjawiał. No i przez zupełny przypadek znalazłam !
    Szukałam kurtki, którą tak schowałam, że nadal nie mogę znaleźć. Ale za to znalazłam spódniczkę, której nie nosiłam, nie noszę i nie będę nosić. Spódnica długa do samej ziemi, z cienkiego teksasu. No i co? No i wczoraj uszyłam swoją pierwszą torbę na zakupy, raczej na zakupki, bo nie wiem jak ten materiał będzie się zachowywał. No dobra, pora się chwalić


Oczywiście Miecia musiała się wpasować, bo bez niej zdjęcie byłoby nie ważne :)




Kieszonka na ulubioną prasę, aby w podróży się nie nudziło.


    Uprzedzam, że nie będzie to moja jedyna torba, którą uszyję. Mam już tysiącpięćset pomysłów. A to wszystko dzięki Wam.
     Zawsze coś wymyślałam, robiłam ale tak na małą skalę i nie często. Chociaż jak tak myślę, to raczej nie miałam odwagi realizować tego co wymyślałam. I tak to zostawało w zakamarkach zapomnienia. Ale od kiedy odważyłam się stworzyć swojego bloga i zaczęłam zaglądać do dziewczyn, które tę odwagę znalazły już wcześniej, dosłownie aż kipię od pomysłów i od chęci działania. Czuję, że zbudziłam się ze snu i to nie za sprawą księcia, tylko dzięki Wam, tak samo zakręconym jak ja.
    No i dzięki temu zakręceniu, mam kolejny pomysł. Pisałam o tym, że lubię na targach grzebać w pudłach grzebalniczych. U pana, który miał dużo fajnych zardzewiałych przedmiotów znalazłam cuuuudowny kinkiet zewnętrzny. Zardzewiały do granic możliwości, ale cudo! Na początku pomyślałam, że będzie świetny na balkon, bo chcemy go trochę oświetlić aby letnimi wieczorkami siedzieć. Tylko niestety po rozebraniu okazało się, że wszystkie kabelki są przerdzewiałe. Mąż chciał wymienić na nowe, ale przyszedł mi nowy pomysł i tak oto będzie z niego świecznik do domku na działkę. Genialne w swej prostocie, prawda? hi hi :)
Niestety nie zdążyłam zrobić zdjęć przed rozebraniem tego cudasa, ale na tych co mam też coś widać.




Takie szybki są do tego i jest jeszcze daszek, ale moczy się coli, podobno pomaga na rdzę.


      No, i to by było na tyle. Chyba pora brać się za obiad, chociaż dzisiaj moje chłopaki późno wracają do domu.
Dzięki za dobre słowa, to miłe.
Życzę wszystkim choć odrobinę słonka, pa.

niedziela, 23 marca 2014

Pisankowo

Witam

    Niedziela, po obiadku, gary myje zmywarka, czyli syn, ja przy pysznym cieście i cytrynowej herbatce. Nic, tylko odpoczywać. Co prawda brzuszek rośnie, a dwunastego kwietnia mam imprezę, ale planuję już rozpocząć wiosenne porządki więc nie będzie czasu na podjadanie.
    Zanim zacznę się chwalić swoimi robótkowymi poczynaniami, mam zaproszenie i pytanie.
    Zaproszenie na pokazy firmy DMC Dni Kraftu, które odbędą się w trzech miastach - Warszawa, Gdańsk i Kraków. Mnie interesuje Warszawa, tam pokazy odbędą się 5-6 kwietnia w centrum handlowym Blue City i tu mam pytanie. Kto wybiera się w sobotę 5 kwietnia, fajnie byłoby spotkać i poznać znajome blogerki.


     A teraz wyjdzie ze mnie chwalipięta. U wielu dziewczyn widzę już piękne dekoracje świąteczne hafty, kartki, koszyczki, a ja zostałam w tyle. I znowu będę robić na ostatnią chwilę. Ale już coś zaczęłam działać. Będą to kartki świąteczne, jeszcze nie oprawione i bardzo skromne, ale jak oprawię to mam nadzieję, że zyskają na wyglądzie.









     Pokażę jeszcze dwie kartki, które zrobiłam jakiś czas temu, karnety jeszcze takie nie po radne, trochę krzywe. Ale obdarowanym chyba się podobały.



    Wczoraj była piękna pogoda, cieplutko, słonecznie. Spędziliśmy prawie cały dzień na działce, pieliłam, grabiłam. Rozpaliliśmy ognisko


     Niestety zauważyłam, że większość tulipanów i żonkili zeżarły mi nornice. Nie pomogło nawet to, że cebulki sadziłam w koszyczkach. Może jak bym te koszyczki podłączyła do prądu, to by coś przetrwało. Ale za to hiacynty pięknie wychodzą, już nie mogę doczekać się ich zapachu.
      Na koniec muszę pochwalić mojego młodszego syna. Na pracach ręcznych szyli przytulanki i Maciek uszył coś takiego, ma toto imię ale nie pamiętam jakie. Bardzo fajnie mu to wyszło.


I tym przytulankowym akcentem żegnam się, pa.

piątek, 21 marca 2014

Wspomnienia działkowe

Witam

     Dawno już nie pisałam a to wszystko przez brak czasu.
     Prezent haftowany podarowałam, mamusi chyba się podobało, bo Lenka a ma już cztery lata, spojrzała, odłożyła i pobiegła do zabawek. Co w tym wieku jest całkowicie zrozumiałe.Chrzest był piękny, tylko pogoda nie, bo lało od samego rana i było zimno.
     Za to dzisiaj było pięknie, świeciło słońce, wiał lekki wiatr. Cały dzień na balkonie wietrzyła się pościel, pranie pięknie schło i na reszcie mogłam otworzyć drzwi na balkon, z czego skrupulatnie skorzystał kot. Prawdziwy pierwszy dzień wiosny, tylko Marzanny nie utopiliśmy, bo mamy tylko wannę do dyspozycji. Może jutro, bo planujemy spędzić cały dzień na działce. No i właśnie o tym naszym miejscu na ziemi chcę dzisiaj napisać.
     W maju minie jedenaście lat jak wzięliśmy działeczkę po pewnym panu, który miał tam mały sad z drzewkami i krzewami owocowymi. Były winogrona i truskawki, trochę kwiatów. Tylko, że ten pan nie uprawiał działki już ponad trzy lata. Jak tam pojechaliśmy pierwszy raz to muszę powiedzieć, że ogarnęła nas mała panika i wielkie przerażenie czy my damy radę doprowadzić ją do stanu używalności. Bo obraz który zobaczyliśmy wyglądał tak:


      Całą działkę obrastał chmiel, dosłownie jak się wzięło za jeden koniec to podnosił się ten chmiel jak kołdra. Ponieważ działka znajduje się przy wodzie (czyt. bagno), to często odwiedzały i odwiedzają nas bobry.


   A bobry jak wiadomo uwielbiają słodkie drewno, więc ścięły wszystkie drzewka owocowe, chyba dziesięć sztuk. Niestety nie mam zdjęcia, ale to wyglądało w ten sposób, że z ziemi wystawały wyłącznie zaostrzone ołówki, a korony leżały obok. Przy wejściu witał nas powalony płot, piękne olbrzymie pokrzywy i ten wszędobylski chmiel. Jedna scena utkwiła mi w pamięci. To był maj, w ogrodach kwitły wiosenne kwiaty i tam w śród tych pochylonych drzew wyglądały piękne, wielkie czerwone tulipany. I gdy tak na nie patrzyłam, gdzieś już w głębi duszy wiedziałam, że damy radę. Atutem tej działki jest też to, że rośnie na niej piękny dąb, ma chyba dwieście lat, obwód pnia ma trzy metry. Gdy jest mi smutno i ciężko to przytulam się do niego i czuję jak spływa na mnie nowa energia. I już jest lepiej.
    A, zapomniałabym. Stała tam "willa" inaczej zwana hacjendą


    "Piękne" to było, miało drzwi i okno z żaluzją, a w środku leżało mnóstwo materacy. Pod ścianami stały sterty okien, drzwi, a dach był zrobiony z rurek na których leżał tak zwany "gołyleon", czyli gumoleum.
Młodszy syn miał roczek i był chyba najszczęśliwszym dzieckiem na świecie, bo mógł tarzać się w piachu ile wlezie, potem mycie pod pompą w zimnej wodzie.
     Wzięliśmy się ostro za robotę, najpierw trzeba było wykarczować przejście i miejsce na jakiś stolik i fotele. Potem przyszła pora na płot, aby to jakoś "z wierzchu" wyglądało. Na zdjęciu w głębi widać małego Maćka.


     Wykarczowaliśmy wszystkie karpy, część krzewów owocowych i tonę pokrzyw. Wracaliśmy do domu brudni jak nie boskie stworzenia. I tak było przez pierwsze lata i prawdę mówiąc nadal walczę z chmielem, skrzypem i pędrakami.
Pojawiły się pierwsze kwiaty, pierwsze warzywa



    "Wille" rozebraliśmy, pustaki wykorzystaliśmy do budowy  prawdziwego domku. Co prawda nie jest jeszcze wykończony, ale ten rok będzie pod znakiem urządzania domku. Mam już parę pomysłów i dużo materiałów, meblowych i tekstylnych. Aby tylko czas i zdrowie było.








To są porzeczki ze starych krzewów, zostawiliśmy parę krzaków, bo mają pyszne owoce.


    Pracowaliśmy jak bure osły, były chwile, że mieliśmy dość. Pod koniec lata marzę aby już była zima, bo można odpocząć, ale w lutym chciałabym już jechać na działkę i pracować. Taki ze mnie człowiek przewrotny :)
Teraz nie wyobrażam sobie życia bez mojego ogrodu, co prawda wolałabym aby ten ogród był przy prawdziwym domu w którym mieszkamy. Ale jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma, i już.

    Dziękuję za wszystkie miłe słowa pod poprzednim postem jak i pod innymi postami też.

Pozdrawiam wiosennie i już księżycowo, pa.

czwartek, 13 marca 2014

SKOŃCZYŁAM !!!

Witam

     Ludzie !!!! Skończyłam, zdążyłam, nareszcie, jestem wolna, hurrrrrra.
A co skończyłam? "Madonnę z dzieciątkiem", którą robiłam bite dwa tygodnie. Wydawało mi się, że haft będzie bardzo prosty, no i w sumie nie jest trudny, tylko męczący. Ponieważ bardzo często trzeba zmieniać kolor muliny. Jest tylko siedem kolorów, ale różnice między nimi są minimalne. Więc musi być dobre światło i dobre oczy. Ale zrobiłam, oprawiłam.
     Będzie to prezent dla małej dziewczynki z okazji jej chrztu. No dobra, pora na zdjęcia, bo były prośby, że jak skończę to mam pokazać. No to pokazuję :






     I to by było na tyle, jeśli chodzi o hafty. Na razie będę odpoczywać, a jak odpocznę to biorę się ostro za kartki świąteczne, bo to chyba najwyższa pora.
     A teraz o poszukiwaniach wiosny. Dwanaście lat temu staliśmy się szczęśliwymi posiadaczami działki rekreacyjnej. Chociaż muszę sprostować, rekreacja to jest tak od roku, bo przez jedenaście lat to była ROBOTA, orka na ugorach, porywanie się z motyką na słońce, jednym słowem ciężka, ciężka praca.
 Ale to będzie opowieść na inny post, bo muszę poszukać zdjęcia aby pokazać jak działka wyglądała kiedyś a jak teraz. A dzisiaj pokażę pierwsze krokusy, które pojawiły się na rabatkach. Widać też już malutkie listki tulipanów, żonkili i hiacyntów. Oby tylko nie przyszły duże mrozy, bo też są już pączki na drzewach.



     Witam nowe obserwatorki Ljubinkę i moją imienniczkę Dorotkę, miło mi.

Tym krokusikowym akcentem żegnam się i życzę wszystkim wiosennego nastroju, pa.

sobota, 8 marca 2014

Kobiety wszystkich blogów łączmy się

Witam

      Tym staro-nowym hasłem witam wszystkie kobiety, kobietki, dziewczyny i dziewczynki, jednym słowem piękniejszą płeć.
       Życzę wszystkim uśmiechu każdego dnia, blasku słonecznego w oczach, cierpliwości do tej drugiej płci, wielu pomysłów na życie i tego abyśmy często były obsypywane kwiatami i czekoladkami.



      Dzisiaj moich haftów nie będzie, ale za to pochwalę się co znalazłam na targu w "grzebiących" kartonach. Już kiedyś pisałam  ile cudeniek można znaleźć w takich kartonach. Oczywiście dużo śmieci też tam jest, więc trzeba uzbroić się w cierpliwość, rękawiczki i dobry kręgosłup (czego ja nie mam). I co tym razem znalazłam? Znalazłam metalowe miseczki, właściwie to wygląda jak z aluminiowego wiadra.


Wymyśliłam, że posadzę w nich cebulki krokusów, albo rzeżuchę, lub trawę dla kota.


     Znalazłam też białą miseczkę, szczerze mówiąc nie wiem do czego mogła służyć, bo jest dość mała. Ale w niej też będą ładnie wyglądały małe kwiatki.


      Wszystko kosztowało 8 zł. po złotówce za sztukę. Rozpusta pełną gębą.
      Nie wiem czy korzystacie ze sklepów różnie zwanymi : ciuchlandy, szmateksy, lumpeksy. Jak zwał tak zwał, ale tam też można znaleźć wiele fajnych przydasi. Ile ja tam znalazłam firanek do kuchni, materiałów na obrusiki i materiałów do mojego domku na działce. Nie wiem jak w waszych miejscach zamieszkania, bo u mnie nie ma sklepów z materiałami, takimi normalnymi. Czyli jakieś bawełenki na przykład w niebieską kratkę lub łączkę.Za to można kupić brokaty na suknie wieczorowe, żakardy na sztywne kostiumy i militarne na spodnie dla małego łobuziaka. A właśnie w takich ciuchach znalazłam już sporo krateczek, paseczków, łączek i wszystko w niebieskich kolorach. A chyba nie muszę dodawać, że co najważniejsze to to, że za małe pieniądze.
     Co ja chciałam napisać... Aha już wiem, ostatnio znalazłam coś ładnego. To jest chyba poszewka na długi jasiek, ale pomyślałam, że haft może wykorzystam do czegoś innego. A może Wy mi podpowiecie do czego można go wykorzystać.




      Prawda, że ładny haft, tylko co można z tego zrobić. Poszeweczka kosztowała 3 złote, to byłby grzech zostawić ją w sklepie, prawda?
     Dziękuję za miłe komentarze i za to, że wierzycie we mnie tak w hafcie jak i w odchudzaniu.
Miłego wieczoru (wiecie o co mi chodzi) , pa.