Witam
Pogoda trochę się poprawiła, wyszło słonko, ale jest chłodny wiatr. Jutro zaczyna się majowy weekend i słyszałam w radiu, że ma być 30 stopni - w piątek 10, w sobotę 10 i w niedzielę 10. Trzeba wierzyć, nie mamy innego wyjścia :)
Jak by ktoś pytał, jestem już po egzaminie po kursie komputerowym. Jak mi poszło, to tego jeszcze nie wiem, czekamy na wyniki. Ale myślę, że nie będzie tak źle, ponieważ przed egzaminem podpisaliśmy już odebranie świadectw, hi hi. Jak było, a sympatycznie :) Były testy i zadania do wykonania, oczywiście wszystko w kompie. Testy mogę powiedzieć, że dwie trzecie zrobiłam sama, z zadaniami trochę gorzej szło. Po prostu za mało czasu "mało casu, mało casu, kruca fuks". Ale jak szłam na kurs, to normalnie czułam się jak bym szła na egzamin maturalny, taaaakie emocje.
A teraz odpoczywam, czytaj lenię się. Trochę haftuję, trochę szydełkuję, trochę pielę na działce. Na majówkę wyjeżdżamy, oczywiście haft biorę ze sobą, no bo jednak coś robić trzeba.
Ale gadu, gadu, a ja chciałam się pochwalić co też fajoskiego dostałam od Ewy - Efka Raj "Ogród, druty i szydełko...". Otóż w małej wymiance dostałam cudowny, stary, oryginalny... czajnik. Jest niebieski, w bardzo oryginalnym kształcie. Postawiłam go na balkonie, na razie stoi na fotelu, ale znajdę dla niego inne miejsce, bardziej wyeksponowane.
Oczywiście Miecia musiała sprawdzić co to za stwór wlazł na jaj fotel. Obwąchała czajnik ze wszystkich stron i chyba uznała, że jest w porzo, bo dała spokój.
Pudełko po przesyłce też znalazło zastosowanie, jako nowy dom kota.
Ewuniu, jeszcze raz bardzo dziękuję, ja i Miecia jesteśmy bardzo zadowolone.
A żeby nie było, ze zupełnie się lenię, to pokażę co ostatnio uszyłam. Mój starszy syn namiętnie i z upodobaniem przeciera spodnie, w wiadomo w jakim miejscu. Łat nie naszywam, bo to już nie te czasy, że latało się w połatanych portkach. Kiedyś to było normalne. Więc na początku, obcinałam przy kolanach, tam gdzie trzeba cerowałam i były spodenki na działkę, takie wiecie, do potargania. No ale teraz, jak przyniósł mi dwie pary takowych, to najpierw załamałam ręce, potem położyłam je na stercie szyciowej, aby nabrały mocy urzędowej, a potem naszła mnie myśl, dosłownie jak u pomysłowego Dobromira. Pomyślałam, pokombinowałam, pocięłam, pozszywałam i w taki oto sposób wyszła torba na zakupy. To są jedne spodnie, drugie są już pocięte i czekają na "lepsze czasy", lub jak kto woli na wenę. Torba jest bardzo pojemna, ma długie ucha i dwie kieszenie. I co najważniejsze, jest bardzo mocna, bo to jest gruby teksas.
Polecam takie przerabianki, bo nic się nie marnuje i jaka radość, bezcenne.
Spojrzałam na zegar i trochę się przeraziłam, że już ta godzina. Muszę pędzić zrobić zakupy, potem wymyślić jakiś obiad, a potem pakowanie. Oczywiście Miećka wyczuje swoim którymś tam zmysłem, że jedziemy i zwieje pod łóżko. Ale teraz się natnie, bo ona zostaje w domu, razem z patyczakami i ze "starszym bratem".
Życzę mimo wszystko ciepłej majówki i oczywiście wspaniałego odpoczynku, pa.
Pogoda trochę się poprawiła, wyszło słonko, ale jest chłodny wiatr. Jutro zaczyna się majowy weekend i słyszałam w radiu, że ma być 30 stopni - w piątek 10, w sobotę 10 i w niedzielę 10. Trzeba wierzyć, nie mamy innego wyjścia :)
Jak by ktoś pytał, jestem już po egzaminie po kursie komputerowym. Jak mi poszło, to tego jeszcze nie wiem, czekamy na wyniki. Ale myślę, że nie będzie tak źle, ponieważ przed egzaminem podpisaliśmy już odebranie świadectw, hi hi. Jak było, a sympatycznie :) Były testy i zadania do wykonania, oczywiście wszystko w kompie. Testy mogę powiedzieć, że dwie trzecie zrobiłam sama, z zadaniami trochę gorzej szło. Po prostu za mało czasu "mało casu, mało casu, kruca fuks". Ale jak szłam na kurs, to normalnie czułam się jak bym szła na egzamin maturalny, taaaakie emocje.
A teraz odpoczywam, czytaj lenię się. Trochę haftuję, trochę szydełkuję, trochę pielę na działce. Na majówkę wyjeżdżamy, oczywiście haft biorę ze sobą, no bo jednak coś robić trzeba.
Ale gadu, gadu, a ja chciałam się pochwalić co też fajoskiego dostałam od Ewy - Efka Raj "Ogród, druty i szydełko...". Otóż w małej wymiance dostałam cudowny, stary, oryginalny... czajnik. Jest niebieski, w bardzo oryginalnym kształcie. Postawiłam go na balkonie, na razie stoi na fotelu, ale znajdę dla niego inne miejsce, bardziej wyeksponowane.
Oczywiście Miecia musiała sprawdzić co to za stwór wlazł na jaj fotel. Obwąchała czajnik ze wszystkich stron i chyba uznała, że jest w porzo, bo dała spokój.
Pudełko po przesyłce też znalazło zastosowanie, jako nowy dom kota.
Ewuniu, jeszcze raz bardzo dziękuję, ja i Miecia jesteśmy bardzo zadowolone.
A żeby nie było, ze zupełnie się lenię, to pokażę co ostatnio uszyłam. Mój starszy syn namiętnie i z upodobaniem przeciera spodnie, w wiadomo w jakim miejscu. Łat nie naszywam, bo to już nie te czasy, że latało się w połatanych portkach. Kiedyś to było normalne. Więc na początku, obcinałam przy kolanach, tam gdzie trzeba cerowałam i były spodenki na działkę, takie wiecie, do potargania. No ale teraz, jak przyniósł mi dwie pary takowych, to najpierw załamałam ręce, potem położyłam je na stercie szyciowej, aby nabrały mocy urzędowej, a potem naszła mnie myśl, dosłownie jak u pomysłowego Dobromira. Pomyślałam, pokombinowałam, pocięłam, pozszywałam i w taki oto sposób wyszła torba na zakupy. To są jedne spodnie, drugie są już pocięte i czekają na "lepsze czasy", lub jak kto woli na wenę. Torba jest bardzo pojemna, ma długie ucha i dwie kieszenie. I co najważniejsze, jest bardzo mocna, bo to jest gruby teksas.
Polecam takie przerabianki, bo nic się nie marnuje i jaka radość, bezcenne.
Spojrzałam na zegar i trochę się przeraziłam, że już ta godzina. Muszę pędzić zrobić zakupy, potem wymyślić jakiś obiad, a potem pakowanie. Oczywiście Miećka wyczuje swoim którymś tam zmysłem, że jedziemy i zwieje pod łóżko. Ale teraz się natnie, bo ona zostaje w domu, razem z patyczakami i ze "starszym bratem".
Życzę mimo wszystko ciepłej majówki i oczywiście wspaniałego odpoczynku, pa.