Translate / Tłumacz

czwartek, 30 kwietnia 2015

Niebieskie gotowanie

Witam

     Pogoda trochę się poprawiła, wyszło słonko, ale jest chłodny wiatr. Jutro zaczyna się majowy weekend i słyszałam w radiu, że ma być 30 stopni - w piątek 10, w sobotę 10 i w niedzielę 10. Trzeba wierzyć, nie mamy innego wyjścia :)
     Jak by ktoś pytał, jestem już po egzaminie po kursie komputerowym. Jak mi poszło, to tego jeszcze nie wiem, czekamy na wyniki. Ale myślę, że nie będzie tak źle, ponieważ przed egzaminem podpisaliśmy już odebranie świadectw, hi hi. Jak było, a sympatycznie :) Były testy i zadania do wykonania, oczywiście wszystko w kompie. Testy mogę powiedzieć, że  dwie trzecie zrobiłam sama, z zadaniami trochę gorzej szło. Po prostu za mało czasu "mało casu, mało casu, kruca fuks". Ale jak szłam na kurs, to normalnie czułam się jak bym szła na egzamin maturalny, taaaakie emocje.
A teraz odpoczywam, czytaj lenię się. Trochę haftuję, trochę szydełkuję, trochę pielę na działce. Na majówkę wyjeżdżamy, oczywiście haft biorę ze sobą, no bo jednak coś robić trzeba.
     Ale gadu, gadu, a ja chciałam się pochwalić co też fajoskiego dostałam od Ewy - Efka Raj  "Ogród, druty i szydełko...". Otóż w małej wymiance dostałam cudowny, stary, oryginalny... czajnik. Jest niebieski, w bardzo oryginalnym kształcie. Postawiłam go na balkonie, na razie stoi na fotelu, ale znajdę dla niego inne miejsce, bardziej wyeksponowane.






Oczywiście Miecia musiała sprawdzić co to za stwór wlazł na jaj fotel. Obwąchała czajnik ze wszystkich stron i chyba uznała, że jest w porzo, bo dała spokój.




Pudełko po przesyłce też znalazło zastosowanie,  jako nowy dom kota.


    Ewuniu, jeszcze raz bardzo dziękuję, ja i Miecia jesteśmy bardzo zadowolone.

   A żeby nie było, ze zupełnie się lenię, to pokażę co ostatnio uszyłam. Mój starszy syn namiętnie i z upodobaniem przeciera spodnie, w wiadomo w jakim miejscu. Łat nie naszywam, bo to już nie te czasy, że latało się w połatanych portkach. Kiedyś to było normalne. Więc na początku, obcinałam przy kolanach, tam gdzie trzeba cerowałam i były spodenki na działkę, takie wiecie, do potargania. No ale teraz, jak przyniósł mi dwie pary takowych, to najpierw załamałam ręce, potem położyłam je na stercie szyciowej, aby nabrały mocy urzędowej, a potem naszła mnie myśl, dosłownie jak u pomysłowego Dobromira. Pomyślałam, pokombinowałam, pocięłam, pozszywałam i w taki oto sposób wyszła torba na zakupy. To są jedne spodnie, drugie są już pocięte i czekają na "lepsze czasy", lub jak kto woli na wenę. Torba jest bardzo pojemna, ma długie ucha i dwie kieszenie. I co najważniejsze,  jest bardzo mocna, bo to jest gruby teksas.
Polecam takie przerabianki, bo nic się nie marnuje i jaka radość, bezcenne.




    Spojrzałam na zegar i trochę się przeraziłam, że już ta godzina. Muszę pędzić zrobić zakupy, potem wymyślić jakiś obiad, a potem pakowanie. Oczywiście Miećka wyczuje swoim którymś tam zmysłem, że jedziemy i zwieje pod łóżko. Ale teraz się natnie, bo ona zostaje w domu, razem z patyczakami i ze "starszym bratem".

Życzę mimo wszystko ciepłej majówki i oczywiście wspaniałego odpoczynku, pa.

piątek, 24 kwietnia 2015

Kwiatowo, balkonowo

Witam

    Prawdę mówiąc nie mam głowy do pisania, ponieważ skończyłam kurs komputerowy, o którym kiedyś pisałam. a w poniedziałek mam egzamin. Podobno wszyscy zdają, ale strach jednak jest a uczyć się nie chce. Do tego jest piękna pogoda i słyszę jak działka mnie woła. Ano, powoła do jutra. Rano pakujemy toboły, chłopaki jadą do Warszawy, mają tam swoje sprawy, a my staruszki na cały dzień na działkę.Będzie pielenie, sprzątanie i odpoczynek. Ognisko, kiełbaski, gorąca herbatka, po prostu cud, miód i malina.
    Z mojego pchlego targu, nowego właściciela znalazła książka. Chętną była Agatka z "Haftów Agaty". Zrobiłyśmy taką małą wymiankę książka za książkę. To może pokażę co dostałam.





Dostałam książkę, śliczną kartkę z kapelusikami i hafcik do wykonania. Niestety nie pokażę co wysłałam Agatce, bo zapomniałam zrobić zdjęcia, no wiecie, skleroza nie boli. Ale Agatce bardzo dziękuję.
    Co jeszcze u mnie. Robótkowo nie wiele się dzieje, z wiadomych powodów - komputer. Robię trochę karteczek, zrobiłam na szybko obciążniki do obrusa, bo wiatr zwiewa obrus na balkonie. A właśnie wysprzątałam balkon, ustawiłam kwiaty, postawiłam stoliczek i mogę powiedzieć, że sezon balkonowy mogę uznać za otwarty.









Tym kwiatowym akcentem na razie się pożegnam.
Dziękuję za wszystkie komentarze pod poprzednim wpisem.
Życzę Wam Kochane miłego odpoczynku i cudownej pogody, pa.

piątek, 17 kwietnia 2015

Pchli targ

Witam


    Jeszcze tego u mnie nie było, ale pomyślałam sobie, że raz "kozie śmierć". Jak nie spróbuję to nie zobaczę.
Otóż mam pewien pomysł, a z tym wiąże się propozycja, aby stworzyć taki blogowy pchli targ. Może już gdzieś takowy istnieje, ale ja się jeszcze z czymś takim nie spotkałam.
Na pewno każda z nas ma w domu różne przedmioty, ubrania, książki, które możemy komuś podarować, wymienić się, po prostu dać. Opłatą mógłby być miły uśmiech, słowo dziękuję i zadowolenie. I dlatego proponuję, że jeżeli któraś chciałaby coś oddać w dobre ręce, to może to pokazać na swoim blogu, nie wstydzić się i nie zastanawiać się czy wypada, czy nie.
Jeśli pozwolicie to ja rozpocznę swą "oddawajkę".
    Mam do oddania trzy bluzki, sweterek, spódnicę i na deser książkę.
Bluzka numer jeden :



Biała w granatowe paski, w stylu marynistycznym, francuskiej firmy Saint James. Rozmiar 36, małe 38, rękaw 3/4, materiał elastyczny. Bardzo miła w dotyku, ładnie się układa. Świetnie wygląda do letnich spodni i sandałów.

Bluzka numer dwa:


Biała, bawełniana. Rozmiar 40. Góra przy dekolcie marszczona, tak jak dół rękawa. Delikatna, idealna na upał.

Bluzka numer trzy:





W kolorze ciemnego lnu, z bawełnianej, cieniutkiej tkaniny. Rozmiar 36 - 38, ale spokojnie wejdzie na 40. Fason tej bluzki nazywam "hipisiarski". Z przodu i na rękawach ma wstawki z bawełnianej koronki. Z przodu jest krótsza, z tyłu dłuższa. Świetnie wygląda do letnich szortów, lub leginsów.

Sweterek:



Granatowy w białe paski, z kieszonkami, bez zapinania. Rozmiar 36 - 38. Lekki, świetny na letnie wieczory nad jeziorem lub morzem. Na spacer z ukochanym, lub na festiwal szantowy.

Spódnica:




Spódnica, rozmiar 40, kolor lniany. Z przodu naszyte kieszenie, długość, jak dla mnie (152 cm), ciutkę za kolano.

A na deser książka, "Wieczorem w Paryżu" Nicolasa Barreau.
Miłość, tajemnica, zaskakujące zwroty akcji. Czyta się lekko i szybko.



Gdyby tak się zdarzyło, że byłyby chętne dwie osoby na jedną rzecz, (na co liczę), to będę brała pod uwagę osobę, która zgłosi się jako pierwsza. Zaznaczam jeszcze raz, oddaję za jeden uśmiech. Wiadomości proszę na @.
Dzięki za przemiłe komentarze pod poprzednim wpisem, zwłaszcza, że miałam ostatnio straszny bałagan.

Życzę Wam kochane miłego, ciepłego, słonecznego weekendu , pa.

sobota, 11 kwietnia 2015

Wystawa i małe hafciki

Witam

    Na początku chciałabym bardzo serdecznie podziękować za cudowne  życzenia świąteczne, jest mi bardzo miło. Bardzo chciałabym podziękować za życzenia Eli - bluebrunete i Dusi


Nie powiem nic odkrywczego, jak to że święta i po świętach. Okres świąteczny minął mi bardzo sympatycznie, cisza, spokój, ciepły kocyk i kubek gorącej herbaty. Bo niestety pogoda była fatalna, o , gdyby święta były jutro, to byłoby fajnie. Ale jak się nie ma co się lubi, to się lubi to się co ma.
    Dzisiaj wyciągnęłam mojego ślubnego do Muzeum Narodowego na wystawę malarstwa Olgi Boznańskiej., którą zorganizowano z okazji 150 rocznicy urodzin malarki.




Muszę przyznać, że jestem oczarowana jej malarstwem, miała pewną rękę, śmiałe pociągnięcie pędzla. Jeśli macie  okazję przyjechać do Warszawy i obejrzeć tę wystawę, to bardzo polecam.
Jeśli jestem przy malarstwie, to muszę pochwalić swojego syna Maćka jaki obraz namalował na plastyce. Obraz nosi tytuł "Łąka", mnie się podoba.


     Co hafciarsko porabiam, ano robię zaproszenia na komunię i zrobiłam drugą część ptaszorków, które powędrowały do Dusi, mam nadzieję, że się jej podobały .



     Na zakończenie trochę wspomnień. Czy pamiętacie film "Gorączka sobotniej nocy"? Otóż dzisiaj byliśmy na targach motocyklowych i tam znalazłam płytę z muzyką z tego filmu. Mówię Wam, wspomnienia z młodości, jak to się kochałam w Travolcie, w tym jego zmysłowym tańcu i uśmiechu. I do tego piosenki Bee Gees, to jest mieszanka wybuchowa.




No cóż, dzisiaj taki misz masz, tak jak w reklamie - jakie frytki, małe czy duże? Trochę takich, trochę takich.  U mnie też trochę tego, trochę tamtego.

Witam w swych progach Xandrę48, bardzo mi miło.
Życzę wszystkim miłej i słonecznej niedzieli, pa.

czwartek, 2 kwietnia 2015

Święta tuż tuż

                 Witam




Koszyczek z wikliny, w nim kurczątko z waty,
Symbol nowego  życia, tak jak i przed laty.
W koszyczku z wikliny, chleb i malowanki,
Przybrane borówkami, przepiękne kraszanki,
I to jajko święte, pięknie malowane,
 To są Święta Wielkanocne, przez nas tak lubiane.

                             Radosnych i pogodnych Świąt oraz wielu szczęśliwych chwil w gronie najbliższych, aby                                                    te święta były dla Was samą radością i miłością.

       Trzymajcie się cieplutko, pa

Kartka dla Mai

Witam

    Zachęcam wszystkie dziewczyny do wysłania kartki dla chorej Mai. Dziewczynka marzy o tym aby dostać jak największą ilość kartek. A wydaje mi się, że takie wykonane własnoręcznie będą najmilszym upominkiem. Podaję link do bloga Kwiat Dolnośląski, na którym jest opisana historia Mai.


Pozdrawiam serdecznie, trzymajcie się cieplutko, pa

środa, 1 kwietnia 2015

Niedziela Palmowa

Witam

    Co prawda od niedzieli minęło trochę czasu, ale zupełnie nie miałam chwili aby napisać. Bo jak wiecie chodzę na kurs komputerowy, no i dowiaduję się dużo ciekawych ciekawostek. Informatykiem już nie zostanę, ale może chociaż chłopaków zadziwię znajomością komputerowych sztuczek.
    Robótkowe przygotowania do świąt już zakończyłam, co miałam wysłać wysłałam, co miałam wymyślić wymyśliłam, czyli jak ustroić stół.
Hafciarsko robiłam na zamówienie zaproszenia na komunię, ale niestety nie popisałam się, ponieważ zamówiłam karnety przez internet i to kurierem, no i klapa. Miały być na dzisiaj i nie ma. Dobrze, że zamawiająca jest wyrozumiała i odbierze po świętach.
A teraz przechodzę do tytułu. Otóż w niedzielę całą rodzinką wybraliśmy się na wycieczkę do miejscowości Łyse na Kurpiach. To jest 130 km od Warszawy, 30 km od Ostrołęki. Jest to mała wieś słynąca z konkursu na najpiękniejszą palmę. Naprawdę muszę przyznać, że palmy były piękne, kolorowe i bardzo starannie wykonane. Widać było, że wykonawcy się postarali. Porobiłam trochę zdjęć, ale one nie oddają uroku palm.













Cudne są te kwiaty, każdy zrobiony starannie i z detalami.


W tym dwustuletnim kościele były wystawione palmy, można było je podziwiać i robić zdjęcia.




Na placu targowym odbywał się kiermasz i występy kapel kurpiowskich. Bardzo mi się podobało, że dużo młodzieży i dzieci występuje w zespołach ludowych. Dobrze by było, gdyby więcej takich zespołów powstawało. Warto podtrzymywać tradycje i uczyć jej nasze dzieci.




     Na kiermaszu było dużo straganów, ale nie robiłam zdjęć, bo nie było co fotografować. Jadąc tam, myślałam że będą tradycyjne wyroby kurpiowskie, a tu oprócz samogonu nie było niczego. Wszystkie hafty jakie były, to przywożone z Niemiec szmateksy. Tylko jeden pan miał malowane koniki, ptaszki, aniołki, ale za to były bardzo drogie. A z tradycyjnego jadła był tradycyjny kebab, frytki i szaszłyki, straszne, bardzo kurpiowskie. Kupiłam tylko palemkę i żelki malinowe. Ale ogólnie nie żałujemy wycieczki, bo było ładnie chociaż wietrznie. A całość wycieczki skończyła się w restauracji na pysznych lodach.

Dziękuję za miłe komentarze pod wpisem o kiermaszu świątecznym :)

Pozdrawiam serdecznie, ciepło i bezwietrznie, pa